18 marca 1939 r. – wielki pożar Pałacu Kronenberga
Wczesną wiosną 1939 r. czołowe szpalty gazet zapełniały artykuły o coraz trudniejszej sytuacji międzynarodowej w Europie, targanej ambicjami kanclerza Rzeszy Niemieckiej Adolfa Hitlera. We wtorek 14 marca do Czechosłowacji wkraczają wojska węgierskie, zajmując terytorium Karpato-Ukrainy, dzięki czemu kilka dni później zostaje utworzona zostaje granica polsko-węgierska. W piątek, 17 marca odbywa się premiera filmu obyczajowego „Trzy serca” będącego adaptacją powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza o takim samym tytule, z Aleksandrem Żabczyńskim w roli głównej. W związku z przypadającymi następnego dnia imieninami Marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza na reprezentacyjnych gmachach w Śródmieściu Warszawy - m.in. na Pałacu Kronenberga, pojawiły się biało-czerwone flagi i godła narodowe.
18 marca, w mroźną sobotę, syreny samochodów Warszawskiej Straży Ogniowej zwiastują dramatyczne wydarzenie w stolicy: płonie Pałac Kronenberga. A oto jak wydarzenie to relacjonował dziennikarz wydawanego w Krakowie „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, podpisujący się inicjałami „Kow”:
W sobotę rano centrala straży ogniowej została zaalarmowana wiadomością o wybuchu pożaru w pałacu Kronenberga (na rogu placu Marszałka Piłsudskiego i placu Małachowskiego).
Gdy na miejsce przybyły trzy oddziały straży ogniowej, w płomieniach znajdował się już strych i dach gmachu. Niezwłocznie przystąpiono do energicznej akcji ratunkowej, która jednak natrafiała na wielkie trudności, albowiem niezwykle wysoki dach gmachu, którego drewniane wiązania zostały nadwątlone przez ogień, groził w każdej chwili zawaleniem.
Z kilkunastu węży, przeciągniętych przez podwórze i wewnętrzne klatki schodowej, polały się strumienie wody. Walka z szalejącym żywiołem była jednak niezmiernie trudna. Straż została bowiem wezwana zbyt późno, kiedy już płomienie ogarnęły większą część domu. W pewnej chwili runęła nagle część dachu nad narożnikiem pałacu. Pracujący w tej części dachu strażacy zdążyli w ostatniej chwili, gdy usłyszeli trzask pękających wiązań, wycofać się z zagrożonego miejsca. Niemniej poranieni zostali w czasie akcji dwaj strażacy. Mimo wysiłków nie udało się uratować większej części dachu, która spłonęła. Zdołano jednak zapobiec przerzuceniu się ognia na niższe piętra, do wspaniałych reprezentacyjnych sal pałacu.
Komisja zajęła się ustaleniem przyczyny pożaru. Jak stwierdzono, ogień powstał w mieszczącym się na I piętrze lokal linii Gdynia-Ameryka, w małym hallu obok klatki schodowej. Znajduje się tam kuchenka gazowa, na której froter Kamiński i jego pomocnik przygotowywali pastę do podłogi. Według przypuszczeń policji, pasta ta zapaliła się, wzniecając ogień w pokoiku. Kamiński natomiast twierdzi, że z niewyjaśnionej przyczyny pękł wąż gumowy od maszynki gazowej i nastąpił wybuch i pożar gazu.
Ogień w pokoiku ugaszono stosunkowo łatwo, przy pomocy miejscowych woźnych. Gaszący ogień me spostrzegli jednak, że płomienie ogarnęły idący ku górze przewód wentylacyjny, wyłożony trzciną. Przewodem wentylacyjnym ogień przedostał się na II-gie piętro do lokalu Stow. Elektryków Polskich i następnie stamtąd przerzucił się na strych na drewniane wiązania dachu. Ogień spostrzeżono dopiero w tym momencie i dopiero wtedy wezwano straż ogniową. Ratunek był już wtedy spóźniony.
Straty, spowodowane pożarem, są dość znaczne. Poza dachem spłonęły dwie sale i centrala telefoniczna Stowarzyszenia Elektryków, reszta pomieszczeń tegoż Stowarzyszenia została zniszczona przez zalanie wodą. Na I piętrze, w biurach Linii Gdynia-Ameryka, straty są znacznie mniejsze, szkody od ognia odniosły jedynie hall i jeden z korytarzy. Wodą zostały zalane także lokale na parterze. […]
Dodatkowe informacje o pożarze, choć niekoniecznie zgodne z powyższymi, znajdujemy w "Wieczorze Warszawskim" z dnia 21 marca 1939 roku. Dziennikarz tej gazety zanotował, że pożar wybuchł w wewnętrznej klatce schodowej zastawionej szafami z różnymi papierami. Śledczy podobno znaleźli tam pustą bańkę po benzynie. Zatem być może chodziło tu o celowe podpalenie. "Wieczór" pisał również, że: bezpośredni sprawca pożaru nie został ujawniony.
Józef Podoski, ówczesny sekretarz generalny SEP w swych wspomnieniach spisanych w Waszyngtonie w 1959 roku w pisze, najwyraźniej myląc nieco daty wydarzeń: W roku 1937 po pożarze w tym domu [Pałacu Kronenberga], musieliśmy się przenieść na 6 miesięcy do tymczasowego lokalu danego nam przez administrację domu Kronenberga, po czym wracamy znów na ul. Królewską 15, a od roku 1938 zajmujemy już całe piętro budynku i myślimy coraz poważniej a budowie własnego Domu SEP. Wojna przerwała te plany.
Informacje o skutkach pożaru z 18 marca 1939 r. znajdujemy również w „Sprawozdaniu z działalności Stowarzyszenia Elektryków Polskich w roku 1938-39” w rozdziale poświęconym działalności Biura Znaku Przepisowego SEP:
Bardzo dużą przeszkodą w pracy były trudności wynikłe skutkiem pożaru w lokalu SEP. […] W związku ze wzrastającą ilością urządzeń i prac niezbędnym jest powiększenie lokalu, co okazało się możliwe przy przebudowie wynikłej skutkiem pożaru.
Zdaje się zatem, że SEP w okresie niecałego pół roku pomiędzy 18 marca a 1 września 1939 r. biura stowarzyszenia zostały przeniesione tymczasowo z drugiego piętra pałacu do innych pomieszczeń udostępnionych przez administrację budynku. Prawdopodobnie w chwili wybuchu wojny trwał remont nie ukończony aż do kolejnego, znacznie tragiczniejszego pożaru pałacu we wrześniu 1939 roku, gdy spadły nań bomby zapalające zrzucone nad Warszawą przez samoloty niemieckiej Luftwaffe.
Artykuł prasowy w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” z dnia 20 marca 1939 r. informujący o pożarze Pałacu Kronenberga.
Opracował: Jacek Nowicki
SG SEP